środa, 18 lipca 2012

Poranek.

Portfel, dokumenty, okulary, wszystko walało się na stole w nieładzie, a z mojego plecaczka wystawały tylko majtające nóżki Blue. Przyłapałam ją kiedy próbowała się upchać w środku tak, żeby nie było jej widać. Kiepsko jej to szło.
- Wyłaź z tego plecaka. Nie zabiorę cię ze sobą.
Z wnętrza dobiegło nieco stłumione:
- Cholera. Miałam nadzieję, że zdążę zanim się wykąpiesz. - Blue nieco zasapana wygramoliła się z powrotem na stół. - Jakoś szybko się umyłaś. Słyszałam, że kobiety straaaasznie długo siedzą pod prysznicem...
- Jak mam czas to siedzę dłużej. Teraz spieszę się do pracy. Posprzątaj z łaski swojej bajzel, który mi tu zrobiłaś.
- Ale mogę z tobą jechać...? - Misia przymilnie zaczęła pakować zawartość plecaka na właściwe miejsce.
- Może jeszcze nie dziś....
- Ale dlaczego on może a ja nie?! - Blue oskarżycielskim gestem pokazała Małego Kłamczucha przytroczonego do plecaczka na breloku.
- Bo on jest malutki, a ty... - Zawahałam się w poszukiwaniu właściwego argumentu. "Duża", to brzmiałoby nie delikatnie, "Za bardzo zwracasz na siebie uwagę"... jeszcze gorzej. Blue uwielbia zwracać na siebie uwagę i nie widzi w tym nic złego...
- To niesprawiedliwe!! Dlaczego jemu wszystko wolno, a mi nie, bo jestem większa?!
- Oj, nie przesadzaj. Duży może więcej. Przekonasz się.
- Na przykład co?
- Na przykład... Ty możesz jechać na przednim fotelu Landiego.
- On też może, kładziesz go tam razem z plecaczkiem.
- No ale... Ty możesz jechać na masce, a on nie, bo jest za mały.
- Na prawdę mogę?... - Jej guzikowe oczy zrobiły się okrągłe z zachwytu.
- No jasne... - Jak tylko wymyślę jak cię przywiązać do maski żebyś nam nie spadła... OMG... - A tymczasem zostań grzecznie w domu. Popilnuj nam mieszkania.
- Phi.... Tak się mówi do małych dzieci...
- Nie prawda skarbie, małych dzieci nie zostawia się samych w domu. Jesteś duża i sobie poradzisz, dlatego tak do ciebie mówię.
- Hmm... - Misia zamyśliła się nad swoim nagłym awansem na dorosłą i samodzielną. - A co tam jest??
- To... To są rzeczy Kosy i lepiej żebyś ich nie ruszała, bo jak mu zginie jakaś śrubka to będzie zły.
- A on się złości?
- Hmm... Kosa czasami się złości. Nie jest tak anielsko cierpliwy i wyrozumiały jak ja.
- A ty jesteś cierpliwa?...
- Na ogół tak. Ale teraz na prawdę muszę już iść do pracy. Zostań tu grzecznie i niczego nie zepsuj.
- Nadal uważam, że traktujesz mnie jak małe dziecko... - Blue lekko sfochowana wgramoliła się na stolik i wsadziła nos w książkę zakoszoną po drodze z mojej szafki nocnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz