wtorek, 1 stycznia 2013

wtorek, 25 września 2012

Jest basenik - jest zabawa.

Co tu dużo pisać.... Zlot po to jest, aby się dobrze bawić... Dlatego, kiedy słoneczko dopiekało, urządziliśmy sobie chłodzenie w baseniku. A co się w nim działo... przemilczmy litościwie :)

W każdym razie następnego dnia, Blue bardzo bolała głowa.... ;)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rekonesans


Kiedy starsi panowie stawiali NSa, Marco postanowił zabrać Blue na rekonesans dookoła tankodromu.
Jaki tu spokój... jeszcze :)


Ale pierwsze potwory już pomału ustawiały się na swoich stanowiskach...

Blue najbardziej podobał się ten...

piątek, 17 sierpnia 2012

Najpierw dach nad głową.


Naszą przygodę ze zlotem zaczęliśmy od budowy domu. Kruczek i Kosa dzielnie stawiali nasz namiot, a nad zlotowiskiem ćwiczył powietrzne ewolucje samolot z pobliskiego aeroklubu.

Blue starała się pomagać jak mogła.

CDN...

wtorek, 7 sierpnia 2012

Zaprawa poranna.


Kruczek wtoczył się do pokoju opierając się o ścianę. Jego mundur był ubłocony i mokry. Pot spływał mu po twarzy i kapał z nosa na podłogę.
Blue ziewnęła i lekko zainteresowana wyjrzała spod kołdry:
- Rety, co ci się stało? - Zapytała zdziwiona.
- Jak to co. Zaprawa poranna. Ciesz się, że jesteś jeszcze za mała na obóz. - Mruknął Kruczek i poszedł do łazienki.
Po chwili do pokoju wszedł Kosa w czyściutkim mundurze.
- Gdzie Kruczek?
- W łazience. Bierze prysznic. Wygląda na zmęczonego. Co wy im tam robiliście?
- No, ja też się zmęczyłem. Muszę odpocząć. Wiesz jakie to męczące przez półtorej godziny patrzeć jak oni się czołgają, robią pompki, padnij-powstań, i wymyślać co by im tu jeszcze kazać robić...?
Kruczek wyszedł z łazienki i zakładając czyste ubrania skomentował:
- Czeka mnie jeszcze 8 dni obozu, a zakwasy będę miał chyba do Gwiazdki....

sobota, 4 sierpnia 2012

Wakacje!!!!!

- Blue, pakuj się. Nadszedł czas....
Blue wybałuszyła guzikowe oczy ciężko zdziwiona.
- Jaki czas?... Ale, że na co?....
- Na wakacje!! Pakuj plecak, spadamy stąd. Czas odpocząć, odstresować się, odetchnąć świeżym powietrzem.... Zbieraj manatki, Landek czeka.
Misi nie trzeba było dwa razy powtarzać. zgarnęła z półki jakąś książkę do poduszki, krem z filtrem i okulary przeciwsłoneczne, poprawiła chusteczkę na szyi i wołała na mnie, że już jest gotowa.
Jeszcze tylko znieść moje rzeczy do samochodu, i już mogłyśmy ruszać w drogę....

czwartek, 19 lipca 2012

Blue i motylki


Już na klatce usłyszałam głośną muzykę dochodzącą z mieszkania. Kiedy weszłam Blue skakała na łóżku jak na trampolinie i darła się na całe gardło:
- I'm Blue dabu di dabu dam.....
No proszę, jaki muzycznie uzdolniony miś... Ani chybi ma to po mnie. I rozdarty wokal też... ;)
- Hej, Blue, ścisz to trochę! - Wydarłam się przekrzykując muzykę.

- O! Kida! - Blue radośnie zamachała do mnie łapką i szczupakiem skoczyła na pilota zmniejszając ilość decybeli w mieszkaniu do jakiegoś znośnego poziomu. - Muzyki sobie słucham. - Dodała wyjaśniająco.
- No... To widzę... Słyszę... A nawet czuję, bo podłoga trochę drży.
- Bo głośniki macie fajowskie! - Wyjaśniła entuzjastycznie Blue.
- No tak... Głośniki są fajne. Kosa się ucieszy, że ci się podobają.
- Właśnie... A gdzie jest Kosa? Czemu go jeszcze nie widziałam?
- Kosa jest w Bornym. Pół Polski stąd. Szkoli młode pokolenia maniaków ASG. Chodź, pokażę ci.
I pokazałam Blue obozową stronę i zdjęcia dzieci z kolejnych turnusów.
- O ja.... cieniemoge.... - Blue aż zawiesiła się z otwartym pyszczkiem na widok dzieci jeżdżących ziłem po czołgowisku.
- Jak dobrze pójdzie to za tydzień tam pojedziemy.
- Naprawdę?!
- Mhm. I będziesz mogła musztrować dzieci i liczyć jak robią pompki. A teraz jadę na zakupy. Jedziesz ze mną?
- Babskie zakupy? Jupi! No jasne, że jadę!... - Misia z gracją Strusia Pędziwiatra znalazła się przy drzwiach.
- Może i babskie... Muszę kupić zapas nitek, żeby mieć czym zszyć Kosie mundur, jak znowu gdzieś wlezie. No i muszę porządnie przyszyć ci zawieszenie.
- No, fakt. Noszenie mnie za chusteczkę na szyi jest tak jakby... Nie humanitarne...

Panie w sklepie były trochę sztywniackie i zupełnie zignorowały Blue, która natychmiast udała się na rekonesans slalomem między pudełeczkami pełnymi różnych różności. Kiedy wybierałam nici, Misia już ciągnęła mnie za rękaw.
- Kida, Kida, zobacz...
- Ale to motylek...
- No....?
- To RÓŻOWY motylek...
- No i.....?
- No... Nie wiem... A nie wolałabyś jakiegoś czołgu, czy coś?...
- A widzisz tu gdzieś jakiś fajny czołg? - Zapytała bardzo rzeczowo Blue.
- No... W zasadzie to nie.
- A widzisz. Czołgu nie ma, a motylki są fajne.
Cóż za logika... Taka zupełnie... babska :)
Blue wybrała dwa motylki, a ja się teraz muszę gimnastykować, gdzie jej to przyszyć...

środa, 18 lipca 2012

Poranek.

Portfel, dokumenty, okulary, wszystko walało się na stole w nieładzie, a z mojego plecaczka wystawały tylko majtające nóżki Blue. Przyłapałam ją kiedy próbowała się upchać w środku tak, żeby nie było jej widać. Kiepsko jej to szło.
- Wyłaź z tego plecaka. Nie zabiorę cię ze sobą.
Z wnętrza dobiegło nieco stłumione:
- Cholera. Miałam nadzieję, że zdążę zanim się wykąpiesz. - Blue nieco zasapana wygramoliła się z powrotem na stół. - Jakoś szybko się umyłaś. Słyszałam, że kobiety straaaasznie długo siedzą pod prysznicem...
- Jak mam czas to siedzę dłużej. Teraz spieszę się do pracy. Posprzątaj z łaski swojej bajzel, który mi tu zrobiłaś.
- Ale mogę z tobą jechać...? - Misia przymilnie zaczęła pakować zawartość plecaka na właściwe miejsce.
- Może jeszcze nie dziś....
- Ale dlaczego on może a ja nie?! - Blue oskarżycielskim gestem pokazała Małego Kłamczucha przytroczonego do plecaczka na breloku.
- Bo on jest malutki, a ty... - Zawahałam się w poszukiwaniu właściwego argumentu. "Duża", to brzmiałoby nie delikatnie, "Za bardzo zwracasz na siebie uwagę"... jeszcze gorzej. Blue uwielbia zwracać na siebie uwagę i nie widzi w tym nic złego...
- To niesprawiedliwe!! Dlaczego jemu wszystko wolno, a mi nie, bo jestem większa?!
- Oj, nie przesadzaj. Duży może więcej. Przekonasz się.
- Na przykład co?
- Na przykład... Ty możesz jechać na przednim fotelu Landiego.
- On też może, kładziesz go tam razem z plecaczkiem.
- No ale... Ty możesz jechać na masce, a on nie, bo jest za mały.
- Na prawdę mogę?... - Jej guzikowe oczy zrobiły się okrągłe z zachwytu.
- No jasne... - Jak tylko wymyślę jak cię przywiązać do maski żebyś nam nie spadła... OMG... - A tymczasem zostań grzecznie w domu. Popilnuj nam mieszkania.
- Phi.... Tak się mówi do małych dzieci...
- Nie prawda skarbie, małych dzieci nie zostawia się samych w domu. Jesteś duża i sobie poradzisz, dlatego tak do ciebie mówię.
- Hmm... - Misia zamyśliła się nad swoim nagłym awansem na dorosłą i samodzielną. - A co tam jest??
- To... To są rzeczy Kosy i lepiej żebyś ich nie ruszała, bo jak mu zginie jakaś śrubka to będzie zły.
- A on się złości?
- Hmm... Kosa czasami się złości. Nie jest tak anielsko cierpliwy i wyrozumiały jak ja.
- A ty jesteś cierpliwa?...
- Na ogół tak. Ale teraz na prawdę muszę już iść do pracy. Zostań tu grzecznie i niczego nie zepsuj.
- Nadal uważam, że traktujesz mnie jak małe dziecko... - Blue lekko sfochowana wgramoliła się na stolik i wsadziła nos w książkę zakoszoną po drodze z mojej szafki nocnej.

wtorek, 17 lipca 2012

Wyjątkowy miś

Widzę, że Blue dorwała się do laptopa przed mną... Rety - rządzi się jak szara gęś w kurniku. Jak przystało na wyjątkowego misia, Blue jest wyjątkowo wszędobylska i ciekawska.
Czuję, że to będzie ciekawa znajomość....

Siadłam tu, żeby napisać o naszym pierwszym spotkaniu i pierwszej wspólnej podróży. O tym jak Blue wygodnie usadowiła się obok mnie w pociągu i zaglądała mi do książki. I o tym jak Łódź przywitała nas mokra od deszczu i lśniąca od słońca....

Tymczasem Blue zwiedza mi mieszkanie, a ja chodzę ostrożnie, żeby jej nie nadepnąć, bo nigdy nie wiadomo w jakim miejscu pokoju mogę się na nią natknąć.

Kosa mi mówi - nie pij tyle...
Może coś w tym jest?...........:DD

Ale jak to ładnie określiła Xie: "stworzona w piątek, trzynastego - owoc alkoholowej nocy"... Blue niewątpliwie JEST wyjątkowa :)

poniedziałek, 16 lipca 2012

M*ISSUE nr 166

Nazywam się Blue i jestem sto sześćdziesiątym szóstym misiem z unikatowej kolekcji militarnych maskotek M*ISSUE. Wyglądam może trochę mało militarnie, ale to tylko takie pozory. Mam duszę żołnierza, podróżnika i odkrywcy.
Uszyła mnie XiE - pomysłodawczyni i twórczyni wszystkich M*ISSUE. Mieszkam z Kidą i dwoma innymi człowiekami. Podobno.
Podobno jestem dziewczynką... Jakoś ja się nie widzę w sukienkach... Ale tak twierdzi Kida i Xie. Podobno dorośli mają zawsze rację. Pożyjemy - zobaczymy, co to jest ta "racja".
Dopiero się poznajemy, więc nie wiele wiem o człowiekach. W ogóle nie wiele jeszcze wiem. W końcu jestem świeżo uszytym misiem. Chyba wszystko przede mną.
No to lecę na rekonesans, zanim ktoś mi powie, że gdzieś mi nie wolno wchodzić.

sobota, 14 lipca 2012

Piątek 13-tego

Była ciemna noc, kiedy na moim facebooku pojawiła się ONA. Powiedziała "Puk puk" i podrzuciła zdjęcie świeżo narodzonego misia... Z adnotacją, że miś został uszyty po jednym piwku, więc nie jest pewne, czy ma wszystkie szwy na swoim miejscu....
Ale wygląda ślicznie. Jutro jadę go odebrać :)

środa, 11 lipca 2012

Początek



Każda opowieść ma swój początek... Ta zaczęła się gdy uciekaliśmy przed hordą krwiożerczych zombich. (Dorośli też czasem lubią się bawić...) Wtedy poznałam Xie i jej M*ISSUE.
Podążał za Xie i wcale nie przerażały go czyhające na nas niebezpieczeństwa. Zdziwiłam się, że taki mały Miś jest tak odważny. Zaintrygował mnie, i zapragnęłam poznać go bliżej.
Okazało się, że multicamowy miś Xie nie jest jedynakiem. Ma wielu braci i kilka siostrzyczek, rozrzuconych po świecie. Dowiedziałam się, że M*ISSUE są towarzyskie, ciekawskie i uwielbiają przygody. Wszystkiego o Misiach dowiedziałam się od Xie - pierwszej Misiowej Mamy.

Oczywiście zapragnęłam zaadoptować takiego wyjątkowego Misia. Spędziłam mnóstwo czasu na rozmowach z Xie. W końcu każdy M*ISSUE jest wyjątkowy i przejmuje pewne cechy osobowości swojego Nosiciela, dlatego misiowa Mama stara się znać osoby, dla których szyje misie. I w końcu po długich namysłach skrystalizował się pomysł na jeansowego misia specjalnie dla mnie.

Pozostało mi tylko cierpliwie czekać na narodziny....